michal1000 michal1000
350
BLOG

Jacka Bocheńskiego poczucie wyższości

michal1000 michal1000 Rozmaitości Obserwuj notkę 1

"Jego książki? Nie było na nie boomu" - takim wspomnieniem warszawskiej księgarki kończy się w tomie ZapamiętaniJacka Bocheńskiego rozdział poświęcony Marianowi Brandysowi. Pozycję tę wyciągnąłem 2 lata po dacie wydania z kosza z tanią książką w Media Markcie. Przeceniona z 39,99 na 14,99. Pewnie nie było na nią boomu.

Czyż mogła się bowiem znaleźć choćby na półce "u pani Małgosi, kobiety lat około trzydziestu pięciu, prawdopodobnie z wykształceniem podstawowym, przychodzącej do mnie sprzątać."? Ten smakowity opis pochodzi z fragmentu poświęconego katastrofie smoleńskiej, jaki znalazł się we wspomnieniu o Witoldzie Wirpszy. Otóż rzeczona pani Małgosia, na wieść o rozbiciu samolotu "z nielubianym na ogół przecież prezydentem i niemal stu innymi osobami, rozmaicie kontrowersyjnymi dla większości społeczeństwa", powiedziała krótko: "Niektórzy się ucieszą. U nas i w Unii". Jej sceptycyzm co do wiary w dojście do przyczyn zdarzenia próbuje jeszcze Bocheński łagodzić, tłumacząc ciemnej kobiecie tajniki badań wypadków lotniczych: "To będzie bardzo trudne, bo samolot roztrzaskał się i potem się palił, ale, wie pani, są takie czarne skrzynki, może je znajdą, może z nich coś...Pani Małgosia znów się uśmiechnęła. Czyżbym wierzył w badania czarnych skrzynek? (...) O, już mówią, że błąd pilota! -zawołała".

Ten bardzo krótki opis poraża skalą poczucia wyższości Bocheńskiego wobec pracującej u niego kobiety. Jest ona dla niego jakimś klinicznym przypadkiem, niczym więcej. Spotyka ją regularnie, zapewne nie rzadziej niż raz w tygodniu, ale nie wie, ile ma lat, jakie ma wykształcenie, za to zakłada, że nigdy nie słyszała o czarnych skrzynkach, a jej obserwacja zjawisk codziennych jest nic nie warta. Poczucie wyższości uprawnia do wyszydzenia poprzez opis postaci podjętej przez nią oceny zjawisk oraz do prezentowania jakiejś niezwykłej superwiedzy i wypowiadania się w imieniu Narodu: prezydent był "na ogół" nielubiany, a postacie kontrowersyjne "dla większości społeczeństwa". Bardzo to romantyczne pojęcie roli pisarza.

Dziś po ponad 5 latach nie wiemy o tej katastrofie wiele więcej niż wówczas. Badania skrzynek okazały się mało wiarygodne, samych wersji ich zapisów, a nawet długości zapisu, jest kilka, pomijane są dane niewygodne dla oficjalnej wersji (słynny TAWS 38), Radosław Sikorski do tej pory nie wyjaśnił, skąd kwadrans po katastrofie wiedział o błędach pilotów i zahaczeniu samolotu o drzewo. Pani Małgosia, sceptyczka, być może również wobec unii (skąd pomysł autora, że pomyślała ona o unii wielką literą?), miała rację.

Ale naprawdę porażający jest inny fragment. Mimo jego długości pozwolę sobie na cytat: "Podobno telewizja pokazała scenę, gdy za samochodem wiozącym Jarosława Kaczyńskiego na (...) wiec wyborczy biegł jakiś mężczyzna i zaklinał ochroniarzy: Strzeżcie nam tego człowieka, strzeżcie, bo go zabiją!Nie widziałem tej sceny. Powtarzam, co mi opowiedziano na przyjęciu towarzyskim. A któż miałby zabić?- zapytałem. Krąży dowcip, że duch Wielkiego Księcia Konstantego był tam na placu. Takie rzeczy się ogląda, tak się też dowcipkuje w wolnej Polsce". Salon warszawski. Czy skojarzenie z Dziadamijest tylko moim udziałem?

Słowa te zostały opublikowane w gazecie w czerwcu 2010, ale w wydaniu książkowym pojawiły się w roku 2013. Jak można coś takiego publikować po zabójstwie Marka Rosiaka? "Chciałem zabić Kaczyńskiego, ale za małą broń miałem" - wyznaje morderca, Ryszard Cyba. A na rozprawę sądową przynosi oświadczenie, które z uśmiechem kieruje w stronę kamer: Na początku chciałbym przeprosić pokrzywdzonych za to, co zrobiłem, ale winę ponosi PiS, Jarosław Kaczyński i Lech Kaczyński, który spóźnił się na samolot, a nie chcąc spóźnić się na uroczystości w Katyniu, doprowadził do Katastrofy Smoleńskiej przez zmuszenie załogi samolotu do lądowania w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych i słabo wyposażonym lotnisku. Według mnie to Lech Kaczyński jest największym Mordercą Polskim od czasu II wojny światowej. Ale ciemny lud wszystko kupi. 

Poczucie wyższości.

We fragmencie poświęconym Adolfowi Rudnickiemu pojawia się, także epizodycznie, zupełnie inna kobieta, młoda Niemka, "Slawistka. Zna język." Jak pan wytłumaczy, że po czterdziestu pięciu latach macie u siebie zwolenników nazizmu?- pyta Bocheńskiego. Ten przyjmuje to bez komentarza, w każdym razie o nim nie wspomina. Zamiast uznać takie pytanie w ustach Niemki, i to jeszcze w Bawarii, za bezczelne, zawiesza głos w opowiadaniu. Poczucie uniżoności?

W tomie Zapamiętaniznalazło się ponad 20 wspomnień, laudacji i mów pogrzebowych. Odnoszą się do literatów, którzy w jakiś sposób oddziałali na Jacka Bocheńskiego. Cechą wspólną tych opowieści jest to, że ludźmi przyzwoitymi, mądrymi, autorytetami, nieraz "wielkimi", są osoby o zbieżnych z autorem życiorysach. W latach stalinowskich, choć nierzadko i wcześniej, komuniści, w latach 60. przeżywający swego rodzaju nawrócenie na demokratów, potem działacze opozycji. Ludzie, którzy grunt pod przyszłe powodzenie i dość wygodne życie, z prawem do podróżowania na Zachód zapewnili sobie gorliwością w czasach najgorszych, gdy inni tracili życie, gnili w więzieniach albo pisali do szuflady.

Zadziwiające, że najwięcej patosu i uniżoności w opisach pojawia się w rozdziałach poświęconych choćby Kołakowskiego, Andrzejewskiemu, Stryjkowskiemu czy Słuckiemu. Poczucie uniżenia.

Z kolei dystans widzimy w zdaniach poświęconych niezłomnym - Herbertowi, opisanemu niemal jako osoba obłąkana czy Herlingowi-Grudzińskiemu, którego nastawienie do komunizmu łatwo zostaje wytłumaczone łatką "łagiernika". Poczucie wyższości.

Opis krojenia chleba przez Herlinga jest okazją do dosyć wtórnej w literaturze refleksji dotyczącej szczególnego podejścia do chleba osób po przejściach obozowych. Moje skojarzenia poszły dalej. Czemu mianowicie Bocheński zaprzedał się stalinizmowi? Może też warto poszukać w latach wcześniejszych. Trafiamy w pierwszym rozdziale na wspomnienie o ojcu pisarza, Tadeuszu. Fragment ten zatytułowany został "Odmieniec". Widzimy człowieka, który chce być przede wszystkim wierny sobie, swoim dążeniom, swoim pasjom. Rzuca wygodną pracę w szkolnictwie i przeprowadza się do Zakopanego, gdzie wraz z rodziną klepie biedę. Małemu Jackowi głód często doskwiera. Wreszcie ucieka do matki do Chełma.

Może to taka prosta refleksja towarzyszyła późniejszym wyborom życiowym pisarza? Nigdy więcej głodu, niewygód i odrzucenia?

 

michal1000
O mnie michal1000

Jestem człowiekiem w średnim wieku, mieszkam w średnim mieście, jeżdżę średnim samochodem i średnio się we wszystkim orientuję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości